Dzieci należy nadążać kochać. To dziwnie brzmi, ale dzieci trzeba nadążać kochać w każdym sensie tego słowa. Trzeba zdążyć znaleźć czas dla swojego dziecka, nawet wtedy, kiedy na głowie jest wiele spraw! Nie ma czasu na wspólne zabawy, na gonitwy, czy na opowiadanie bajek. Nie jest łatwo nadążyć, bo trzeba pracować, sprzątać, gotować, myć, uczyć, poświęcać uwagę innym dorosłym ludziom. I nie zostaje zbyt wiele czasu na miłość. Należy jednak nadążać kochać w natłoku codziennych spraw z racji tego, że nasze dziecko tak krótko jest dzieckiem.
Jakże ulotne są lata, kiedy dziecko nas potrzebuje! Kiedy można je wziąć na rączki, a potem – za rączkę. A potem – za rękę… I ono już rączkę wyrywa – już jest duże! Albo delikatnie puszcza rękę – już jest bardzo duże, dorosłe. Idzie już swoją drogą, swoim życiem, ten dorosły, do niedawna dziecko. Pozostaje roztargnienie: jak to, już? Kiedy to się stało? Gdzie jest mój mały chłopczyk, mała dziewczynka? Gdzie jest to dziecko, do niedawna wyciągające do nas rączki, bojące się zasnąć bez mamy, wołające ciągle: mama! Wołające czasami w nieodpowiednim momencie, czy zbyt natarczywie.
Teraz już nie wołają. Doskonale radzą sobie bez nas. I zasypiają z kim innym, też byłym niegdyś dzieckiem… Dzieci tak krótko pozostają dziećmi, a to krótkie dzieciństwo w większości wypełnione jest wychowaniem, nauczaniem, czymkolwiek, lecz nie objęciami i całusami. Nie wspólnymi zabawami – kiedy się bawić, lekcje nie są odrobione, albo nie jest jeszcze gotowa ręczna robótka do przedszkola, nie ma czasu, jestem strasznie zmęczona, rano do pracy…
Najważniejsze, nauczyć dziecko samodzielności. Wszyscy o tym wiedzą! Musi być samodzielne! Kiedy ono dorośnie? – myślimy. A potem nagle – przed nami dorosła osoba! Tyle że młodsza od nas. I dziecka już nie ma – dzieciństwo jest takie krótkie. Dziecko zniknęło. Nie ma już maluszka. Jest dorosły, którego kochamy. Którego już nie da się wziąć na ręce i zaprowadzić do parku na karuzelę.
I jakże nam będzie żal tych wszystkich objęć, których zabrakło i tych wszystkich chwil, kiedy zostało skrzyczane. Każdej niepotrzebnej uwagi i każdej, odmówionej z powodu braku czasu zabawy! Widzisz jaka jestem zajęta / zajęty, jak dużo mam spraw na głowie. Później, kiedyś się pobawimy, czy poleżymy z książką na kanapie. A później już nie będzie trzeba. Dziecka nie ma – jest już dorosłe. A są dzieci, które nie zdążą wydorośleć – tak też bywa. Najbardziej jest potem żal nie tego, że tak mało wykupiliśmy zajęć języka angielskiego, że nie dopilnowaliśmy, czy dziecko dobrze utrwaliło niezbędne reguły, że niewystarczająco miało zajęć sportowych, że za mało nauczyliśmy samodzielności, że nie na każdą wycieczkę klasową posłaliśmy – najbardziej żałuje się tego, że zbyt mało spędzało się wspólnie czasu. Zbyt mało było wspólnych wylegiwań na kanapie, buziaków i przytulania. Noszenia na rękach. Chodzenia za rączkę, bo nie ma już tej rączki w naszym ręku.
Jakże szybko mija ten czas kiedy tak bardzo jesteśmy potrzebni dzieciom. Dzieciństwo jest bardzo krótkie. I życie też.
Anna Kirjanowa
zen.yandex.ru/media/anna_kiryanova
Tłumaczenie: Tatiana Jankowska